Karnawał w Porto – dalecy, bliscy przjaciele
Po wspólnym lunchu z Nelsonem wyruszyliśmy w poszukiwaniu maski karnawałowej. Tak! Dzisiaj jest karnawał. Wszyscy przebierają się za różne dziwy i stwory i wychodzą na miasto. Karnawał w Porto nie jest tak huczne obchodzony jak winnych częściach Portugali, ale mimo wszystko jest bardzo głęboko zakorzeniony w kulturze portugalskiej. W końcu Portugalia i Brazylia to bardzo bliskie sobie państwa.
W sklepie nie byliśmy jedynymi osobami szukającymi stroju na ostatnią chwilę. Były tłumy. Po długim przebieraniu a kostiumach, kombinezonach i śmiesznych maskach postawiliśmy na prostotę. Kupiliśmy zwykłe karnawałowe maski. -Za rok bardziej zaszalejemy- obiecaliśmy sobie. To znaczy, że za rok muszę tu wrócić…
W Portugalii, kolacja to najważniejszy, ceremonialny posiłek w ciągu dnia. Tu kolację jada się z rodziną bądź przyjaciółmi. I to nie tylko od święta. My również wybraliśmy się na kolację z przyjaciółmi. 12 osób przy jednym stole. Taka mała kolacja z najbliższymi. Naprawdę czułam się jak w domu. Nikt nie dał mi odczuć, że jestem tu obca, że tak naprawdę znamy się od dwóch dni.. Nawet przez chwilę nie poczułam się niechciana… Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym… jak starzy przyjaciele sprzed lat…
Tym razem zamówiłam ośmiornicę. Nie wiem, czy była to jedna pokrojona na kawałki, czy więcej małych. W każdym razie oczek nie widziałam. Podana z ziemniakami i surówką smakowała wyśmienicie.
Po kolacji obowiązkowa wizyta w pubach Nelsona. No bo gdzie mielibyśmy pójść, jak nie do najlepszych miejsc w Porto?:)
Na początek ten mniejszy, mniej komercyjny ukryty w głębi kamienicy: Era mua vez un Porto; bez żadnych transparentów, do którego i tak wszyscy przychodzą. Później zmiana i ten bardziej duży: Era uma vez un Paris, również niekomercyjny z miejscem do tańczenia, gdzie tak naprawdę przychodzą tłumy. Te dwa puby to coś więcej jak tylko miejsca, to pewan opowieść o pasji, muzyce i przejacielach… Nelson i jego znajomi na zmianę puszczali muzykę. A my rozmawialiśmy, tańczyliśmy, piliśmy alkohol za który nie pozwolił nam zapłacić… i tak do białego rana….
moja karnawałowa maska |
Jednym z wyjątkowych osób, którą poznałam tej nocy był pisarz. Wyjątkowy pisarz. Jose jest niewidomy. Przychodzi do klubu, bo ma tu znajomych. Może bez problemu porozmawiać i potańczyć. Poopowiadać o swoich książkach i przeżyciach. Mieliśmy dużo wspólnych tematów, długo rozmawialiśmy. Prze cały czas trzymał mnie za ramię, chcąc mieć pewność, że jeszcze tu jestem. A mi wcale to nie przeszkadzało. Podziwiam jego postawę i otwarcie na świat i ludzi. Na pożegnanie wręczył mi ostatni tomik swojej poezji pisany z myślą o byłej żonie. To kolejna niesamowita pamiątka z Porto. Jak tylko znajdę czas na pewno spróbuję przetłumaczyć choć część jego poezji, a może nawet nauczę się języka. Dla takich przyjaciół naprawdę warto.
Żegnając się z przyjaciółmi Nelsona, usłyszałam, ze jestem najbardziej miłą i najlepszą CS, jaką kiedykolwiek poznali. Nic więcej do szczęścia nie było mi trzeba. Czułam się jak w domu. Naprawdę
Ten wyjazd do Porto był wyjątkowy pod każdym względem. Odbył się w momencie, kiedy naprawdę potrzebowałam psychicznego odpoczynku od życia w wielkiej stolicy, od codzienności i problemów. Dostałam to wszystko, na czym mi zależało i to nawet z nawiązką. Pomimo brzydkiej pogody cały czas byłam szczęśliwa. Nelson i jego przyjaciele sprawili, że Porto na zawsze zostanie bliskie mojemu sercu. I jestem pewna… jeszcze kiedyś tu wrócę.
Krystyna
Warto poznać się z przedstawionymi wpisami. Twoje artykuły są ciekawe.
18 lipca 2015 at 00:17