Barcelona – kwietniowe prażenie
Po kilku nieprzespanych nocach Jorge musiał na siłę wyciągać mnie z łóżka. Była 11, a za godzinę miały przyjść dwie nowe dziewczyny z CS. Czas się zbierać. Żeby nie wychodzić tak naglę, poczekałam na nowych gości. Dwie studentki z Niemiec przyjechały na dwa dni do Barcelony. Chwilę porozmawiałyśmy i wspólnie wyruszyłyśmy na plażę. Zanim zdążyłyśmy tam dojechać, zagadała do nas jeszcze jedna studentka. No więc na plażę dotarłyśmy we cztery.
Było już po południu, a słońce prażyło tak, że przez dłuższy czas nie dało się wytrzymać. Mimo wszystko my odważnie położyłyśmy się na kocu i smażyłyśmy nasze białe ciała nieświadome późniejszych skutków. Po dwóch godzinach czułam, że wszystko mnie pali.
To był odpowiedni moment na lunch. Pożegnałam się z dziewczynami i pomaszerowałam na ostatnie spotkanie z Jorgem. Spojrzałam na niego i wybuchnę łam śmiechem. Dzisiaj w Barcelonie odbywał się Holi Festival, czyli festiwal kolorów. Co prawda Jogre próbował się umyć, ale nie do końca mu to wyszło. Ostatni wspólny posiłek i pożegnanie. Mam nadzieję, do zobaczenia wkrótce.
Po lunchu zostałam sama, ale nie samotna. Słońce już tak nie prażyło. Znów położyłam się na plaży i obserwowałam turystów. Rozmyślałam. Snułam plany. Ciszyłam się chwilą. Wsłuchiwałam się również w piosenki wykonane przez ulicznego artystę.
Po leżakowaniu jeszcze długi spacer po deptaku, wścibsko obserwując ludzi i po kryjomu robiąc im zdjęcia.
I tak oto leniwie minął mi barcelonowy czas.
0 Comments