Media społecznościowe
TOP
Image Alt

Cali – Niebezpieczne miasto. Czy moje szczęscie ma limit?

Cali – Niebezpieczne miasto. Czy moje szczęscie ma limit?

Zanim zaczniesz czytać, włącz muzykę. Moje podróże bez niej wyglądałyby całkiem inaczej.

 

 

Cali było najbardziej oczekiwanym przeze mnie miejscem do odwiedzenia. Nie ze względu na piękne miasto, czy otaczające je góry. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o….. taniec. J Cali jest uznawane a światową stolicę salsy … ale o salsie później…..

Po najgorszej podróży życia, kiedy kierowca busa niewiele robiąc sobie z ograniczeń i na 30 km jechał ponad 130, a ja modląc się w duchu, wizualizując sobie moją śmierć kręciłam ostatni film z mojej podróży, tak aby później rodzina mogła zobaczyć ostatnie chwile z mojego życia. Wcale nie przesadzam, tak właśnie wtedy myślałam i uważałam, że jeśli dojadę do Cali cała, mogę uznać to za kolejny cud. Było piątkowe przedpołudnie. Szalony kierowca wjechał na przedmieścia Cali, gdzie korki i światła na skrzyżowaniach zmusiły go do zwolnienia. Dzięki temu mogłam dobrze przyjrzeć się okolicy.  Jest piękna. Zielone pola poprzecinane ulicami, pomiędzy którymi zostawiono pasy trawnika. Kierowcy samochodów manewrowali pomiędzy rowerzystami, którzy spokojnie pedałowali tylko w sobie znanym kierunku i motocyklistami, którzy chroniąc się przed  słońcem kupowali przy drodze specjalne „rękawy”. Do tego wszystkiego na tej samej ulicy zmieścili się sprzedawcy owoców, lodów i słodyczy słuchający salsy na cały regulator. Jestem w niebie – czarnym niebie, bo większość mieszkańców ma pochodzenie afrykańskie.

Z ulgą wysiadłam z busa i powiedziałam kierowcy  „do wiedzenia” mając nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy, a jeśli już by tak było, na pewno zrezygnowałabym z biletu tylko po to, aby z nim nie jechać. Cieszyłam się, że mam grunt pod nogami. Rozejrzałam się po dworcu… Dworzec autobusowy w Cali jest duży i nowoczesny, można tu nie tylko kupić bilet na autobus, ale również zjeść obiad, kupić ubrania, jedzenie i pamiątki.

Podążając za instrukcjami Juliana, mojego CS dotarłam w wyznaczone miejsce. Julian przyjechał po mnie na motocyklu. On, ja, dwa plecaki i motocykl… Zdążyłam się już przyzwyczaić, ale, że bez kasku? Do tego jeszcze nie. Wiedziałam, że wykorzystałam dzisiaj już dużo szczęścia i nie chciałam go więcej nadużywać, ale  bez problemu dotarliśmy do jego mieszkania.

Kilka zamienionych z Julkiem  zdań i od razu wiedziałam, że złapaliśmy wspólny język. Rozmawialibyśmy godzinami, ale na razie on musiał pracować,  a ja wybrałam się na zwiedzanie Cali. J. narysował mi szczegółową mapę,  strzałkami zaznaczył drogę do centrum – te kropki, to centrum, tutaj możesz zwiedzać- tłumaczył – a ta czaszka? To niby co? – zapytałam ze zdziwieniem widząc namalowane kości tuż przy samym centrum. – to dzielnica, do której nie powinnaś wchodzić pod żadnym pozorem – jest niebezpieczna. Znajduje się tuż przy centrum, wiec dokładnie uważaj, gdzie idziesz- ostrzegł.

Że co? Chyba sobie żartuje! To niby jak ja mam zwiedzić miasto?

Z niepewnością wyszłam z mieszkania. Niestety na mapie nie było ulicy, na której mieszka  J, więc przez pomyłkę obrałam zły kierunek.  Szłam w kierunku wzgórza i kolorowych, ładnie wyglądających domków.  Jak tylko ujrzałam je z bliska od razu zmieniłam kierunek . Już w Medellin wiedziałam jakie dzielnice oznaczają domki na wzgórzach. Niestety nie są to „dobre” dzielnice z pięknymi widokami. Na kolumbijskich wzgórzach otaczających miasta zazwyczaj mieszkają najwięksi przestępcy, tacy, którzy nielegalnie uciekli z centrum konstruując tam swoje domy. Później dowiedziałam się, że każdego dnia, właśnie w tej dzielnicy ginie człowiek. …. Bez komentarza!

Jak najszybciej zawróciłam z tej jakże pięknej, kolorowej okolicy i pomaszerowałam w kierunku centrum.  W trakcie wyjazdu zdarzały się momenty, że idąc ulicą czułam się niepewnie, ale jeszcze ani razu nie czułam się tak źle, jak tego dnia. Zagadywanie, gwizdanie, zaczepianie, oglądanie się. – Hola Chica! Mami, como caminas! Que mona! – słyszałam komentarze wszelkiej możliwej maści. Nawet ponad osiemdziesięciu letni dziadek poprosił mnie o pomoc w przejściu przez ulicę a na koniec powiedział, że tak naprawdę nie potrzebował pomocy. Po prostu chciał ze mną porozmawiać…

Z trudem opanowując swoją złość, starając się nie reagować na zaczepki oraz omijając niebezpieczną dzielnicę udało mi się dotrzeć do centrum. Oczekiwałam czegoś wow, a tam nie było za wiele do zwiedzania. Weszłam do informacji turystycznej. Młoda dziewczyna powiedziała mi gdzie mogę, a gdzie nie mogę chodzić. Poza tym poinformowała  mnie o kilku kościołach i muzeach. Tyle! Spacerowałam po wąskich uliczkach, które nie wydawały mi się najbezpieczniejsze, przyglądając się miejscowym, pijącym piwo i sprzedającym jedzenie na ulicy. Oczywiście próbowałam wszystkiego: pieczone banany z serem, pan de ono, kawa. Gdzie ja to wszystko mieszczę?

Zaczęło padać.  Na początku mały deszczy który nie przeszkodził mi w spacerowaniu, później większy i większy. Nie byłam przygotowana na taką pogodę.  Schowałam aparat do foliowej torebki i kontynuowałam zwiedzanie. Chciałam znaleźć słynny Park Św. Antoniego, w okolicy którego spotykają się wszyscy turyści, jednak miejscowi nie wiedzieli, gdzie się znajduje. Zrobiło się ciemno. Miałam dość. Wiedziałam, że nie mogę wrócić do domu, bo Julka w nim nie ma. Nie mogłam znaleźć też żadnego miejsca, aby schronić się przed deszczem. Kiedy w końcu znalazłam park ST Antoniego, byłam już cała mokra i wtedy właśnie Julek po mnie przyjechał, aby zabrać mnie do domu. Cały czas padało. Jechaliśmy starając się omijać kałuże, wiedziałam jednak jak niebezpieczna jest jada na motocyklu w deszczu, szczególnie kiedy ja mam na sobie tylko krótkie spodenki i koszulkę. Znów kusiłam los. Dojechaliśmy szczęsliwie. Na tym skończyłam zwiedzanie Cali i zaczęłam swoje salsowe życie… 🙂

IMG_83141

IMG_82771

IMG_82801

IMG_83221

 

IMG_83621

Comments

  • Hania

    Dzień dobry ,jestem Hania .I zyskałam kontakt z chłopakiem z Palmiry który studiuje w Cali .Nie umiemy się porozumieć z jednego powodu ,on tryska szczęściem ja już trochę w życiu widziałam i przeszłam mam trudną osobowość przez to .Nie rozumiem fenomenu jego szczęścia nie rozumiem jego wiecznego szczęścia .Czy mogła by mi pani wytłumaczyć dlaczego oni są tacy szczęśliwi ?

    5 grudnia 2016 at 08:25

Post a Comment

Informacje odnośnie przetwarzania danych osobowych znajdziesz w polityce prywatności. Ta strona korzysta z plików cookies (ciasteczka), w celu zapewnienia jak najlepszego jej funkcjonowania, na zasadach wskazanych w regulaminie. Czy wyrażasz na to zgodę?

You don't have permission to register