Media społecznościowe
TOP
Image Alt

Z Izraela do Jordanii przez Morze Martwe

Z Izraela do Jordanii przez Morze Martwe

Ostatnia noc w Jerozolimie minęła fatalnie. Śniło mi się, że chciałam zabić kogoś bliskiego za jego inne poglądy religijne. Wczorajsza wyprawa wywarła na mnie aż tak duże wrażenie.

Autobus do Jordanii

Do Akaby postanowiliśmy wracać autobusem. Chcieliśmy zahaczyć o Dead Sea a później przekroczyć granicę w Eliacie.  Sam dojazd na dworzec nie był łatwym zadaniem. Najpierw trzeba było kupić bilet w automacie. Wrzucane przez nas monety wyskakiwały a karty płatnicze nie były przyjmowane. Na szczęście pomógł nam przypadkowy przechodzień, który odsprzedał swoje trzy bilety a czwarty (już skasowany, ale jeszcze ważny, dorzucił gratis).
Na dworcu dowiedzieliśmy się, że autobus odjeżdża za 15 min. Przed nami olbrzymia kolejka do kasy. Uda się, czy się nie uda.  Gdy udało mi się dotrzeć do jej początku, poprosiłam bilet nad Morze Czarne. -Gdzie dokładnie?- zapytała pani przy kasie.  -Na plaże.- odpowiedziałam. Nie miałam pojęcia, gdzie tak naprawdę chcemy jechać.

 Dostaliśmy bilety do Ei Gedi. Nie wiedzieliśmy, gdzie to jest, ale wierząc Pani na słowo, kupiliśmy te bilet. Okazało się, że nie ma już biletów z tej miejscowości na dalszą część podróży. Nie szkodzi, później będziemy się martwić.

Nowoczesne izraelskie autobusy

 

Autobus był pełen. Dużo osób podróżowało również na stojąco. Na moje pytanie, gdzie mamy wysiąść, kierowca odpowiedział: the next stadion after the break. Cierpliwie czekaliśmy do przerwy. Po przerwie, chcąc upewnić się, że to odpowiedni przystanek, spytałam jeszcze jednego Żyda , który słabo mówił po angielsku, jednak chyba zrozumiał moje pytanie, bo kazał wysiąść na kolejnej the next station. Przygotowani do wysiadki zwolniliśmy miejsca, tym którzy jechali dalej a nie mieli gdzie siedzieć. Jaki było nasze zdziwienie, gdy gotowi do wyjścia Żyd zatrzymał nas i powiedział: no, no next station. W tym momencie pół autobusu zaczęło się już śmiać. Ile ma być tych next station? Powtórzyło się ich jeszcze 4, a przy każdym next station słyszeliśmy salwy śmiechu. Tylko niczego nieświadomy Żyd z powagą tłumaczył nam next station. Na odpowiedniej stacji wysiedliśmy z autobusu, jednak… tylko w trójkę. Gdzie jest Ryszard!? Bardzo szybko otrzymaliśmy odpowiedź od pozostałych pasażerów pokładających się ze śmiechu, że na „next stadion”. Ryszard nie mógł  doczekać się kolejnego „next station” więc wysiadł z grupą innych ludzi, którzy tak samo wybuchli śmiechem widząc zaistniałą sytuację. Na szczęście przystanki były blisko siebie, więc po 10 minutach byliśmy już wszyscy w komplecie.


Kąpiel w Morzu Martwym

 

Morze Martwe wygląda wspaniale, to najniżej położone miejsce na ziemi… Ma tak duże zasolenie, że można położyć się na plecach i spokojnie dryfować na powierzchni wody bez umiejętności pływania. Przecudne połączenie gór, wody, soli, palm i pustyni.

kryształy soli nad Morzem Martwym



Nie mogliśmy odmówić sobie kąpieli w ciepłej, jednak bardzo słonej wodzie. Nie jestem mistrzem pływania, a  nawet powiedziałabym, że nie umiem pływać, ale tam czułam się jak ryba w wodzie. Położyłam się na tafli wody i swobodnie na niej leżałam. Niestety nie udało się zrobić słynnego zdjęcia z gazetą, jakie zawsze mają wszyscy turyści (nie mieliśmy gazety). Kilka minut na zdjęcia i już mieliśmy dość.  Stwierdziliśmy, że czas na opalanie.  Czuliśmy mały niedosyt, bo nigdzie nie było słynnego błota. Może w tym miejscu go nie ma? Na brzegu były same kryształy soli i kamienie. Wylegując się z mamą  na słońcu, zobaczyłyśmy czarnego mężczyznę. Był czarny, nie ze względu na swoją rasę, lecz z powodu wymazania błotem. Mama nie mogąc się powstrzymać, wyruszyła na poszukiwania cudotwórczej maseczki, a ja rozkoszowałam się dalej marcowym słońcem.
Gdy przez dłuższy czas nie wracała, zaczęłam się już niepokoić. Może porwał ją jakiś Izraelczyk? A może zgubiła się i nie mogąc skomunikować się z miejscowymi, błądzi po okolicy? Nagle w oddali zobaczyłam coś, co kształtem przypominało moją mamę, jednak z wyglądu wcale! Czarna masa przybliżała się do mnie. Tak! Znalazła kałużę błotną i oczywiście cała się wysmarowała. Mamo! Tylko mnie nie dotykaj! Przecież to nie zmyje się przez tydzień. Było już za późno. Stwierdziła, że nie mogę przepuścić takiej okazji i nie zważając na moją dezorientację, zaczęła wysmarowywać mnie błotem którego zapas wzięła ze sobą do torebki. Po chwili wyglądałam już jak ona. Śmierdziałam pewnie tak samo. Po kilkunastu minutach błotnej maseczki stwierdziłam, że mam tego dość i idę to zmyć. Nad brzegiem znajdował się prysznic z zimną wodą, którą ludzie obmywali się po kąpieli solnej. To było straszne. Nie dość, że woda była zimna, to błoto nie chciało się zmyć. Jakbym co najmniej przez tydzień pracowała w polu i nie miała dostępu do wody. 


cudotwórcze właściwości błotnej maseczki


Usiłowałam zmyć to z siebie, gdy nagle wydałam  niemy krzyk. O nie! Zobaczyłam Sama z Jerozolimy. Tego taksówkarza, któremu wczoraj obiecałam spotkanie. Na moje nieszczęście, mimo błotnej maseczki na twarzy, on też mnie poznał. To był moment, w którym miałam nadzieję, że nagle ziemia mnie pochłonie. Nie dość, że nie dotrzymałam słowa, to jeszcze wyglądam jak tarzający się w błocie hipopotam. Jego spojrzenie mówiło samo za siebie. Podszedł do mnie i zaczął z wyrzutami, że czekał w umówionym miejscu. Szybko zmyśliłam coś o zepsutym telefonie. Przecież, nie sądziłam, że możemy się jeszcze kiedyś spotkać.

Sam jest taksówkarzem i przyjechał tu z klientami. Był zły, że nie pojechaliśmy z nim. Wyjaśniłam, że nie lubię taksówek i chciałam zobaczyć jak podróżują miejscowi ludzie. Przecież to jest cały klimat wyjazdów. Poszliśmy na spacer. Opowiedział mi, że miał już żonę. Nie ułożyło im się, więc ona mieszka z jednym synem w USA a on z drugim w Jerozolimie. Pewnie nie chciała być jego niewolnicą albo jedną z wielu…
Był naprawdę inteligentnym facetem, mówił o życiu, marzeniach, pasjach. Gdy musiałam już iść, na pożegnanie kazał mi dbać o siebie i spełniać marzenia. Bez względu na przeciwności losu. To spotkanie zapamiętam na długo.


Uciekający autobus

 

Musiałam biec, bo okazało się, że jest już strasznie późno. Autobus miał być za 15 min, tylko czy kierowca zgodzi się nas wziąć, skoro nie ma już miejsc.
Na przystanku stała angielska para i łapała stopa. Podobno byli tam już od godziny i nic. Jednak chwile po tym jak przyszliśmy, ktoś  się zatrzymał. Pojechali.
Ja też chcę podróżować stopem! Nie zważając na niechętne spojrzenia i komentarze znajomych, stanęłam z wystawioną ręką. Jednak nikt nie chciał się zatrzymać. Po 5 minutach podjechał autobus,  kierowca zgodził się sprzedać nam bilety mimo braku miejsc siedzących. Udało się, żeby tylko zdążyć przed zamknięciem granicy.

próbując złapać stopa

 

 

W połowie drogi mieliśmy postój. Zaplanowane 20 minut. Ledwo zaczęliśmy jeść, jak usłyszeliśmy głośne krzyki Ryszarda biegnącego za odjeżdżającym naszym autobusem. Udało się go zatrzymać. Pozostawiając niezjedzony lunch, pobiegliśmy do autobusu.

piękne izraelskie widoki
kobieta na motocyklu,  rzadko spotykany widok w Izraelu

 

Widząc nasze miny, wszyscy zaczęli się śmiać, a kierowca skomentował to „ Nikt za wami nie tęsknił”. Wyjaśnił później, że tylko chcieli sobie z nas zażartować i tak naprawdę bardzo lubią Polaków. Dziękuję za takie żarty.
W autobusie siedziałam z młodym Żydem, który pochodzi z Eliatu a służy w wojsku w Jerozolimie. Jeździ na weekendy do domu. -Skąd pochodzisz? -zapytał -Z Polski? Polska? Byłem tam. W Auschwitz- odpowiedział poważnie.  -A gdzieś jeszcze?- zapytałam z zaciekawieniem  -Nie, tylko tam.
Żydzi mają obowiązkową pielgrzymkę do Obozów, to tak jakby pielgrzymka do Mekki czy Medyny. Nie zwiedzają Polski. Przyjeżdżają na jeden dzień. Zapoznają się ze smutną historią i tym, jacy Polacy byli okrutni. Później wyjeżdżają bogatsi o straszne informacje na temat obozów zagłady. Sama tam byłam i zrobiło to na mnie olbrzymie wrażenie, ale nie zgadzam się z opinią, że to Polacy mordowali Żydów. W takim razie kto mordował nas? Przecież sami nie skazywaliśmy się na zagładę!

Na granicy

 

Gdy dojeżdżaliśmy do Eliatu, już się ściemniało. Widok ze wzgórz na oświetlone miasto był przepiękny. Miałam cichą nadzieję, że może nie zdążymy przed zamknięciem granicy i będziemy musieli zostać tam na noc. Dzięki temu mielibyśmy okazję do zwiedzenia miasta. Nie było duże, bardzo turystyczne i podobno brzydsze od Akaby. Oczywiście ceny też wyższe.
Gdy dojechaliśmy na dworzec, do zamknięcia granicy zostało nam pół godziny. Ostatni autobus jeżdżący na przejście już dawno odjechał. Na szczęście nie było problemu ze znalezieniem taksówki.
Na granicy było już pusto. Okazało się, że musimy zapłacić opłatę wjazdową do Jordanii. Przecież płaciliśmy ją kilka dni temu. Nie szkodzi. Opłata obowiązuje przy każdym wjeździe do kraju. Przyszedł czas na pieczątki. -Marahaba- powiedziałam. Znając tylko jedno ich słowo, widziałam, że miękną im serca. Tak naprawdę nauczenie się jordańskiego przywitania wymagało ode mnie wiele wysiłku, ale opłacało się, bo zawsze wywoływało uśmiech na twarzach napotkanych. Pieczątki dostali wszyscy bez problemu, tylko widząc mój paszport popatrzyli na mnie dziwnie i kazali pójść za sobą. Coś się stało?
Zamiast odpowiedzi otrzymałam do wypełnienia kartkę, w której trzeba było wpisać wszystkie moje dane. Zaczęłam wypełniać. Nr karty kredytowej? Po co im to? Nie zamierzam nic więcej płacić. Kolejne moje pytanie na które zamiast odpowiedzi, celnik zabrał mi kartkę. Jeszcze podpis. Zaczęłam się już poważnie niepokoić. Po kilku minutach otrzymałam oddzielną kartkę a na niej pieczątkę. Super! Tak więc bez słownej komunikacji ze strony celnika udało mi się wyjechać z kraju bez pieczątki w paszporcie. Może ja wcale nie byłam w Izraelu?
Zapytaliśmy o cenę taksówki do hotelu. -50 dolarów- usłyszałam -Tak dużo?- Stwierdziałam -Ile chciałabyś dać?- Zapytał kierowca? -Maksymalnie 25.-odpowiedziałam.  -Ale ja chcę tylko 20 odpowiedział ze śmiechem.-  YYY, to chyba wina akcentu 😉

Comments

  • Anonymous

    no nareszcie doczekałem się historii o “the next station” 🙂 a tak poza tym to czytając bloga czuje się jak bym tam był. Czekam na kolejne dni 🙂

    20 lutego 2013 at 17:50

Post a Comment

Informacje odnośnie przetwarzania danych osobowych znajdziesz w polityce prywatności. Ta strona korzysta z plików cookies (ciasteczka), w celu zapewnienia jak najlepszego jej funkcjonowania, na zasadach wskazanych w regulaminie. Czy wyrażasz na to zgodę?

You don't have permission to register